piątek, 10 maja 2013

Pięć kilometrów - pięć złotych!

Ponieważ zbiórka pieniędzy idzie nam raczej kiepsko, a można powiedzieć nawet, że wcale nie idzie, zaczęłam kombinować. Jak ja zacznę kombinować, to wychodzą z tego naprawdę niesamowite rzeczy, jak na przykład KnK team czy spaghetti w sosie pomidorowo - pomarańczowym (ohyda, nie próbujcie!). Myślę sobie, tyle ludzi wchodzi na naszego bloga, codziennie statystyki rosną i rosną, a nikt nie da na naszą studnię nawet złamanego grosza... No, co jest? Co robimy nie tak? Myślę, myślę, myślę, aż z uszu zaczyna mi się wydostawać para. No i oczywiście wymyśliłam. Nie każdy może/ ma czas/ ma chęci i ochotę zostać stałym członkiem teamu KnK, ale może chciałby otrzymać odrobinę motywacji w zamian za te kilka złotych, które wpłaci na studnie w Sudanie.

Więc sprawa wygląda tak: biegasz lub chcesz zacząć biegać ale trochę się boisz. Nie masz tyle pawera, żeby samemu przycisnąć się do ostrzejszych treningów, a jednak dusza chciałaby do biegowego raju... Nie martw się - ja już wiem, czego Ci najbardziej potrzeba, odkąd stworzyłam KnK każdy dystans, nawet najbardziej prześlimakowany (przebiegnięty ultra wolnym tempem) sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem, że gdzieś tam, wirtualnie czy nie, wspiera mnie cała ekipa świetnych ludzi, a na dodatek te moje bieganie nie jest tylko dla mnie, tylko dla całej społeczności Sudańskiej (niesamowite prawda? Ja tutaj sobie truchtam, a jak będę miała dostateczną determinację to ktoś, kto teraz cierpi z braku wody, ją dostanie). Dlatego rozważ proszę moją propozycję - zostań honorowym członkiem teamu KnK, przebiegnij dystans 5 km, napisz do mnie o tym,  a ja zamieszczę Twoją historię na blogu. Nie lubisz pisać, nie chcesz, żeby Twoje pisanie znalazło się w internecie? Nie szkodzi! Możesz dołączyć do nas na enodomondo, gdzie dzielimy się naszymi wyczynami treningowymi, albo do naszej grupy google, która lada moment powstanie, a możesz po prostu być i biec, 5 km a potem wpłacić na naszą studnię 5 złotych i czuć się tak, jakby  w części to była Twoja studnia (co zresztą jest prawdą)!

Czyli jeszcze raz, wszyscy co biegają, lub nie biegają, tylko zaczynają - zamieńcie swoje własne, prywatne, cudowne 5 km na 5 złotych. Jeżeli ktoś uważa, że to dla niego zbyt duży dystans niech sprawę przemyśli - moim zdaniem, dacie radę!

A teraz trochę o moim bieganiu, bo dawno nie zanudzałam społeczności internetowej opowieściami o moich treningach. Wczoraj pokonałam dystans 4km. No co to jest, 4 km, czym tu się chwalić? Przecież ostatnio pisałam o 10 km. Ano, tak było, ale dziesiątkę przebiegłam z wywalonym jęzorem, żałując, że ktokolwiek kiedykolwiek wymyślił, że fajnie by było tak sobie pobiegać i zrobił się z tego potem sport (co prawda to uczucie szybko minęło, jak tylko pokonałam upragniony dystans, od razu zmieniłam zdanie i uznałam z powrotem, że bieganie jest fajne), a wczorajszą czwórkę... Przebiegłam! Nie szurałam noga za nogą, tylko dumnie wyprostowana wyciągałam swoje kończyny jak najdalej i biegłam. Może nie był to bieg szybki, lub choćby średnio szybki, ale myślę, że można go spokojnie zaliczyć jako bieg prawie średnio wolny. Średnie tempo wyszło mi 9.1 km/h. Może dla rasowego biegacza to wolno, ale nie dla mnie. Biorąc pod uwagę, że najszybciej biegłam 13 km/h (trening interwałowy) i nie wyłączyłam trackera na czas, kiedy wracałam ze ścieżki biegowej do domu (spacerkiem :-)) to naprawdę chyba nieźle, co? W każdym razie całkiem jestem z siebie zadowolona. Nie jestem zadowolona z tego, że zbiórka nie idzie. Ja oczywiście przyłączam się do swojej własnej akcji, i wpłacę na studnię 5zł za 5 km, które planuję pokonać dziś. Staram się jak mogę wspierać kropelkową inicjatywę, ale budżet mam wyjątkowo (jak co miesiąc) napięty. Poza tym zbliża się sesja i rośnie poziom rozleniwienia we krwi, jak zawsze przed egzaminami. Ha! Ale biegać będę tak, czy siak. Bo lubię, bo tak mi się chce. Może wam też się chce? 

Zamienicie 5 km na 5 złotych? Co wy na to?
Jakby ktoś się zdecydował: http://www.siepomaga.pl/r/kilometrynakropelki

PS.: Wczoraj widziałam Pana z Bluzą bez bluzy! Po raz pierwszy odkąd zaczęłam biegać i regularnie mijać go na swojej trasie, miał na sobie zielony t-shirt, ale co to jest w porównaniu z kultową bluzą? Jak dla mnie stracił część swojej tożsamości. W dodatku zamiast siłować się z niewidzialnym wrogiem (Pan Bluza musi być miłośnikiem boksowania się z powietrzem/ ciężkim losem) podskakiwał sobie jak na skakance, tylko bez skakanki. Doceniam wyobraźnię która pozwala skakać na skakance bez skakanki ale jednak. Przyzwyczaiłam się już do czegoś zupełnie innego.


Marta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz