piątek, 17 maja 2013

O bieganiu (nowość), o moich stopach i lista przebojów

W środę biegałam 'interwały'. Czyli biegnę, biegnę, biegnę, szybko, na tyle szybko, żeby móc oddychać, ale jednak mimo wszystko szybko, i gdy już nie mogę zwalniam do truchtu/powłóczenia nogami. Odpocznę trochę i znowu - gazu. Dla mnie taki szybszy bieg, nie truchtanie, jest trochę jak latanie. Co prawda płuca trochę cierpią, bo nie przywykły jeszcze do takiego wysiłku, ale za to jakie to przyjemne, tak sobie biec. Jakieś dziwne uczucie wolności mnie wtedy ogarnia. Nie żartuje - serio piszę. Biegłam już do domu i myślałam (myślenie zajmuje mi sporą część czasu życiowego, taki ze mnie homo myślę-o-niebieskich-migdałach-cały-czas sapiens, za co w podstawówce miałam obniżoną ocenę z zachowania - swoją drogę ciekawe, karać dziecko za to, że sobie myśli, choćby i nawet na lekcji matematyki...):

- No coś w tym jest, że tak mnie ciągnie do tego biegania, bo te kilka razy, kiedy się upiłam na wesoło i na świeżym powietrzu, zawsze miałam ochotę biegać. I biegałam. Raz, już dobrych parę lat temu, gdy byłam w Pradze (czeskiej), szliśmy w nocy uliczkami od mostu Karola a absynt krążył nam po krwioobiegu. Jakoś tak wyszło, że bez żadnego powodu zaczęłam biec, a za mną popędzili moi znajomi, i tak biegliśmy, pijani, przez praskie uliczki. Fajnie było. Jedno z moich lepszych wspomnień. Drugie, też całkiem niezłe, to bieganie po plaży. Naszej Polskiej, nadbałtyckiej plaży. Piasek między stopami. Wiatr. Kurczę, to jest coś...

Tak sobie wspominałam te wszystkie moje biegi i poczułam się dotknięta ręką przeznaczenia. I wtedy ta ręka poklepała mnie po mojej względnie niedużej głowie, pogroziła palcem i zniknęła. No tak, jasne. Nawet człowiekowi w ezo-mezo-teryczno empiryczne doświadczenie wierzyć nie dadzą! Mój wewnętrzny potwór logiczny zaczął się śmiać ze mnie na tyle głośno, że aż mi się odbiło. Wróciłam do domu trochę przybita, że nie mogę sobie pozwolić nawet na odrobinę fatymizmu (wiara w pozytywną bądź negatywną odmianę fatum, i niech mi żadni znawcy nie mówią, że fatum może być tylko złe, tutaj się liczy licencja poetica, jak chcę, żeby fatum było dobre, to będzie, i już).
W domu siadłam na krześle, rozwiązałam buty, zdjęłam skarpety i sprawdziłam swój prawy i lewy odcisk. Możliwe, że w tym momencie jęknęliście - O nie! Ona ma nie jeden a wręcz dwa odciski! I co teraz będzie? - no więc spokojnie, możecie odetchnąć, ja odcisków dostaję też od spania w jedwabnej pościeli, takie już mam stopy, przyzwyczaiłam się. Jak chodziłam po górach w nierozchodzonych butach trekkingowych na prawej pięcie zrobił mi się taki krater, że aż wszyscy chcieli temu paskudztwu zdjęcia robić. Ale wracając do moich odcisków biegowych - całkiem się zaprzyjaźniliśmy, one nie przeszkadzają mi, ja nie przeszkadzam im, one już zrobiły się twarde, ja jestem twarda cały czas. Cholera, właśnie sobie pomyślałam, że chyba nie powinnam się tak rozpisywać na temat moich stóp. Trudno, co się stało, to się stało, zaraz wymyślę jakieś mądrości do przekazania.

....

........

............

Nie, poddaję się, nic nie wymyślę. Mogłabym próbować, jakieś nowe rady treningowe tutaj wsadzić, albo coś o diecie początkującego biegacza, ale prawda jest taka, że ja się do tego zupełnie nie nadaję, bo treningi biegam sobie według karteczki wydrukowanej z internetu, zupełnie nie czytałam żadnej poważnej literatury na temat biegania, formy, rozciągania, uginania, wyginania i prostowania. W dodatku jem to, na co mam ochotę. Fakt, że muszę jeść obiad trochę wcześniej niż zwykle, nawet do czterech godzin przed treningiem, żeby nie czuć jak mi podskakuje wszystko w żołądku, ale to by było na tyle. Chyba nie mam dość profesjonalnego podejścia do sprawy. Dlatego moja mądrość na dziś to - nie wsadzaj biegowych skarpet z innymi rzeczami do prania bo farbują ( o ile masz takie jak ja skarpety w kolorze zielonej żarówy). Mam nadzieję, że wszyscy czują się usatysfakcjonowani.

PS. Mowa lista muzycznych przebojów biegowych:
1. "Just like honey" Jesus and the Mery Chain (wolne, idealne do truchtania)
2.  "Ho Hay" Lumineers
3.  'Entertainment!' Gang of four
4. "After Hours" the Velvet Underground (!!! Klasyk, ale nie śpiewany przez Nico)
5.  "FCK Forever" Babyshambles

(nie każdemu się zapewne spodoba, bo ja mam dość specyficzne gusta muzyczne. Za to nie jestem zamknięta na nowości - jeżeli macie jakieś lepsze propozycje, to się nie krępujcie)

2 komentarze:

  1. A zaprzyjaźniłaś się kiedyś z Placebo?
    Polecam - np. to http://youtu.be/QSvkfy3ddrk
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że znam ;-) ale dobre do biegania, masz rację!

      Usuń