Zaliczam się do
grupy osób biegających poziomu przedszkolnego. Piszę to z dumą, bo jeszcze do
niedawna byłam na poziomie żłobkowym, który przejawia się mniej więcej tym, że
biegi obserwuje się przypadkowo na ekranie laptopa, tudzież przypadkowo
natrafia się na nie przerzucając kanały podczas świątecznej wizyty u rodziców. Bieganie
leżało przez długi czas poza sferą moich zainteresowań (w zakładce „o nas”
przeczytasz mojej traumie biegowej), więc informacje na ten temat przez lata
skutecznie wypierałam z mojej świadomości. Ku zaskoczeniu mnie samej nadszedł
jednak ten wielki dzień, w którym wyciągnęłam z czeluści szafy zapomniane od
dawna buty do biegania i zaczęłam truchtem przemierzać pierwszy kilometr,
drugi, trzeci… Etap przedszkolny oprócz samej fascynacji nową umiejętnością
przemieszczania się na własnych nogach nieco szybciej niż podczas zwykłej
przechadzki, przejawia się też wyostrzeniem uwagi na biegaczki i biegaczy
dookoła. Okazuje się, że jest ich całkiem sporo. Nagle kolega z pracy okazuje
się być maratonistą, zaprzyjaźniona aktywistka biega już od dawna półmaratony, chłopak
współlokatorki rozważa udział w ultramaratonie, a kolejna koleżanka planuje
przebiec dookoła jezioro Wigry, bagatela 13 km w pogoni za bobrem (bieg za
bobrem organizowany jest jakoś w sierpniu). Mechanizm jest prosty, wystarczy
wspomnieć: „wiesz, zaczęłam biegać”, w ten oto sposób częściej niż się spodziewam
słyszę sakramentalne „ja też biegam”. Od
przybytku głowa nie boli więc pogawędki na temat biegania, a zwłaszcza trudnych
początków i pokonywaniu kolejnych granic ustawianych przez nas samych, działają
na mnie motywująco i chcę więcej.
Mój cel jest
adekwatny do możliwości: 5 km w czerwcowym biegu kobiet. Tutaj ukłon w stronę
Marty - inicjatorki akcji „kropelki na kilometry”, bo o biegu dowiedziałam się
właśnie z tego bloga i to ona zmotywowała mnie do wzięcia w nim udziału. Najpierw
się więc na bieg zapisałam, później się przestraszyłam że nie dobiegnę do mety,
to z kolei zmotywowało mnie do regularnych treningów. Powolutku odnajduję się w
nowej rzeczywistości i po prostu, jak to przedszkolak, cieszę ogromnie z nowej
zajawki. Coś tak czuję w kościach, że na 5 km się nie skończy.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz