Zniechęcacze, to grupa terrorystyczna, która za cel postawiła sobie sabotowanie pozytywnych działań ludzkich, co doprowadzi do tego, że ludzie będą odczuwać tylko niemoc i ich gatunek, tak zawsze wytrwały, podda się pod naporem inwazji z Marsa. I nie mylicie się myśląc, że właśnie stawiam tezę, iż Zniechęcacze pochodzą z tej choć dalekiej, to jednak nam Ziemianom najbliższej, planety układu słonecznego. Piszę o nich, ponieważ spotkałam jednego ostatnio, odcisnął on na mnie swoje piętno, i chociaż nie poddałam się, to czuję się w obowiązku wszystkich ostrzec. Wyglądają tak jak my, mówią naszym językiem, a jednak oni to nie MY. Jak ich rozpoznać? Używają wiele takich słów jak 'niemożliwe', 'awykonalne', 'nie da się'. Noszą bardzo poprawne, zawsze wyprasowane ubrania. Dziwnie się na ciebie patrzą, jak masz dwie różne skarpetki na stopach. To jest zresztą jeden z najlepszych testów na rozpoznanie Zniechęcaczy - nosić skarpetki nie do pary, jeżeli osoba, którą dopiero poznajesz będzie się patrzyła na twoje stopy z pogardą i niechęcią to... Wiesz, że coś się dzieje! Tak że moi drodzy czytacze i czytaczki, uważajcie i nie dajcie się!
Oczywiście poza Zniechęcaczami chodzi po świecie też drugi typ kosmitów. Ja stawiam na to, że pochodzą z Jowisza, bo przecież Jowisz to taka fajna planeta. Bardzo trudno ich rozpoznać, ale jeżeli ktoś wyrobi sobie odpowiednią wrażliwość, to można. Trzeba się ich wtedy trzymać i nie puszczać za wszelką cenę, bo tacy kosmici pomagają przetrwać ciężkie dni, kiedy ciężko jest wytrzymać samemu ze sobą. Ja mam cholerne szczęście. Aktualnie jestem w posiadaniu nie jednego, a kilku takich kosmitów, ale przykro mi - nie zamierzam się dzielić.
Właśnie dzięki temu, że nie dałam się Zniechęcaczowi i miałam wsparcie, mogę obwieścić sukces kolejnego tygodnia treningów, które przeprowadziłam już według planu znaleziony na jednej ze stron poświęconych bieganiu. Plan obejmuje 24 tygodnie, po których biegnie się maraton. Żeby go rozpocząć trzeba spełniać jeden warunek - biec non stop 30 min. Wychodzi się biegać 4 dni w tygodniu, z niedzielą najbardziej intensywną. Mój pierwszy tydzień wyglądał tak :
PON - nic
WT - 5 km czas: 43 min
ŚR - nic
CZW - 5 km czas: 40:53
PT - nic
SOB - 4 km czas: 29:02
ND - 6 km czas: ??? (nie wzięłam telefonu)
Daje to łącznie 20 km. Nie trzymałam się ściśle planu, który mam, biegałam troszkę więcej niż powinnam (3km/5km/3km/6km). Muszę uważać, nie chcę przesadzić, ale mój entuzjazm jak na razie jest tak potężny, że ciężko się powstrzymać. Łącznie w tym tygodniu przebiegłam 20 km, co daje okrągłą sumę 10 zł na moją studnię!
I tak zgrabnie przechodzę do ostatniego etapu mojego dzisiejszego pisania - czyli do Sprawy. Sprawa jest i nie zapominam o niej wcale a wcale. Nie biegam sobie przecież tak po prostu, bo lubię (chociaż lubię) tylko dlatego, że jakaś ja, w jakimś tam Sudanie nie ma wody. Piszę jakaś ja, ponieważ nie widzę specjalnej różnicy między mną a 23 letnią Sudanką. Urodziłyśmy się gdzie indziej ,to tyle. Ona ma już męża, dzieci, całą rodzinę na głowie i codziennie zapieprza milion kilometrów, żeby jej maluchy miały szanse przeżyć. Moim największym zmartwieniem każdego dnia jest to, czy zdążę na autobus. Ja-Sudanka nie ma pralki, zmywarki, komputera (no, chyba, że mieszka w stolicy i jest córką prezydenta, ale nie dla takiej Sudanki zbieram pieniądze) i nie wie co to jest maraton. Pewnie nieźle by się uśmiała, słysząc, że jej europejski odpowiednik z własnej, nieprzymuszonej woli do jednego trenuje. Będzie się też śmiała, jak dostanie studnie. Więc ja też będę się śmiała.
PS.1 Jak ktoś jeszcze nie załapał, o co chodzi z Sudanem i maratonem, to niech pisze do mnie prywatnie, wytłumaczę, najlepiej przez facebooka.
PS.2 Zapisałam się na 5 km bieg kobiecy w Warszawie 23 czerwca 2013, która biegnie ze mną? Hania - jeżeli to czytasz, dzięki, że przesłałaś mi info o tym wydarzeniu.
Strona biegu: www.biegkobiet.pl
Właściwie sądzę, że przydałoby się Stowarzyszenie Nosicieli Skarpetek nie do Pary.
OdpowiedzUsuńja będę prezesem :-)
OdpowiedzUsuń