Ślimakowanie to tępo biegowo - treningowe, które wymaga od biegaczki/ biegacza niesamowitej ilości silnej woli, żeby nie spalić się ze wstydu, oraz ciemnych okularów, które imitują anonimowość (chociaż i tak widać kto to tak powłóczy nogami....). Ślimakować można tylko pod osłoną nocy. Należy przy tym z uniesionym podbródkiem wstrzymywać oddech za każdym razem kiedy mijają nas biegający normalnym tempem obywatele, żeby nie zdradzić się swoim nierównym oddechem i, co tu dużo powiedzieć, sapaniem.
Dlaczego tak się rozpisuje na temat tych godnych pożałowania praktyk? Cóż, przyznać się muszę do tego, że ja, jak na razie, ŚLIMAKUJĘ właśnie, a nie biegam, wyprzedzana przez koty, krety i biegające bacie z wnuczętami w wózkach. Dystans moich biegów może i jest, jak na początek, całkiem długi, według wujka googla 4,8 km, i prawdą jest, że pokonuję go już tylko 'na dwa razy" czyli biegnę 20/25 min, idę 2 min, biegnę do końca, ale w jakim tempie?! Zaczynam się trochę bać, że nie zdążę przygotować się do maratonu. Od jutra biegam według planu treningowego. Tylko muszę jeszcze jakiś znaleźć.
Dzisiaj podczas ślimakowania zastanawiałam się, jak to jest, że zaczęłam dopiero (przypominam - pierwszy bieg odbyłam w zeszłą sobotę, potem w niedzielę, poniedziałek, i dzisiaj) a nie muszę się co chwila zatrzymywać. Czytałam na stronie i forum bieganie.pl, że część osób właśnie tak zaczyna - dwie minuty biegu, dwie marszu, dwie biegu, dwie marszu, dwie... i tak w nieskończoność. A ja ten etap przeskoczyłam. Czemu? Biegnąc siedemnastą minutę wpadłam na genialny pomysł - wymyśliłam teorię sprintów przystankowych! Otóż, żeby mimo wydłużających się miesięcy zimna i ciemności oraz braku sił witalnych do jakiejkolwiek aktywności fizycznej utrzymać ciało w stałej gotowości na rozpoczęcie intensywnych treningów należy ZAWSZE wybiegać z domu na autobus w ostatnim momencie. Ja praktykuję sprinty przystankowe praktycznie od zawsze ( nie żartuje, ci co mnie znają to wiedzą), codziennie wychodząc na uczelnie, niezależnie od pogody, samopoczucia, stanu ducha - biegnę. Polecam wszystkim.
A teraz przejdę do rzeczy (dotrwał ktoś jeszcze? wiem że ględzę za długo... ale jakoś tak... lubię po prostu). Wiem ze sprawdzonego źródła, że część osób nie załapała, o co chodzi do końca, więc wyjaśniam:
BIEGAM bo przygotowuję się do maratonu warszawskiego 29 września 2013
BIEGAM bo chcę pomóc Polskiej Akcji Humanitarnej wybudować studnię w Sudanie
PŁACĘ sobie sama, na stronie www.siepomaga.pl/r/kilometrynakropelki 0,5 zł za 1 km przebiegnięty. Im większe dystanse będę pokonywać tym mniej będę płacić sobie za kilometr, żeby nie zbankrutować.
WY MOŻECIE WPŁACIĆ złotówkę, dwa złote, milion dolarów, jeżeli chcecie wesprzeć mnie, studnie, Sudańczyków, ale przede wszystkim mnie, bo Sudańczyk nie będzie skakał przed komputerem jak zobaczy, że dostał na swoją studnię złotówkę, a ja będę ( dla zainteresowanych mogę nagrać skakanie i wrzucić nagranie do sieci)
WIĘC JESZCZE RAZ: www.siepomaga.pl/r/kilometrynakropelki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz